Palm

Gdy jeszcze jako mały dzieciak tęsknie wpatrywałem się w półkę ze szkłem, która dumnie zdobiła ( i czyni to nadal ) pokój gościnny moją uwagę zawsze przyciągał dziwny kształtem, trochę przerośnięty kieliszek do koniaku lub skarlały kielich winny opatrzony czerwonym napisem: PALM. W dziecięcej głowie napis ów wyrósł do świętości, nietykalnej dziedziny wszechświata, do owej ostatniej bibliotecznej półki, do której nikt nie potrafił dosięgnąć. Zobaczywszy więc stojące, niemalże bezczeszcząco, piwo z takim samym napisem wprost nie potrafiłem się oprzeć, by je zakupić. Przez długi, długi czas koń na etykiecie zdobił moją półkę piwnych trofeów, ale w końcu nadeszła wiekopomna chwila – niedostępny pokal wypełniony został tymże trunkiem, wywołując tym samym westchnienie zachwytu: cóż za barwa! Ma w sobie wszystko, by nazwać ją dębową – nie brak jej dystyngowanych czerwonych nut a miodowa konsystencja zdaje się puszczać do piwosza zalotne oczko. Jedynie piana zagubiła się gdzieś pomiędzy wykwintnością brązowawości a nieskazitelnym pięknem złotego miodu. Piwo nalane do naczynia przywodzi na myśl płomienie, zdaje się żyć! O ile piękniej byłoby, gdybym na tym aspekcie skończył ocenę, ale jako że rzetelne dziennikarstwo cenię sobie ponad wszystko, przystąpiłem do dalszej degustacji. Tutaj ogromu mojego rozczarowania nie sposób opisać używając narzędzia tak pięknego a niedoskonałego jak język. W zapachu dominuje przeperfumowana nuta słodu, która, na domiar złego, zagłuszana jest przez równie sztuczną paloność. Gdy trunek uleży się wyczuć można lekkie kwiatowe niuanse – wszystko jednak pozostaje ciężkie i pozorne – nawet wspomniana róża. Ostatecznie nazwałbym zapach zatęchłym, przyprawiającym o zawrót głowy. Przyzwyczajony do owej pozorności piw belgijskich z pewnością przystąpiłem do smakowania – i tu kolejny policzek: nie belgijskie to piwo, lecz nieudolnie brytyjskie! Cóż za rozczarowanie belg co anglikiem próbował zostać. Gdzie ta kremowość ? Odeszła zastąpiona przesadnym paleniem. Gdzież ta lekkość, skąpana alkoholem? Odeszła mętną gorycz zostawiając. Gdzie te skomplikowane harce, odbywające się na języku? Odeszły słodyczą pogrzebane. Gdzie ten ideał, te sacrum mojego dzieciństwa? Zdycha gdzieś pod zwałami rzeczywistości, pomrukując lekko, rzucając nic nie znaczące pogróżki o innym świecie – świecie, w którym wyobrażenia zastępują codzienność. Takiego właśnie świata Wam oraz sobie życzę.

DSC01252

Zapach 3;

Smak 4;

Wygląd 10;

Ogólnie 4.

Smakosz śląski

  • Kraj pochodzenia: Belgia;
  • Cena: 4,80,-;
  • Kupione: Carefour.

DSC01253

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s