Potwornie czarne jak płuca synów śląskich trunek szokuje barwą, smoliste i nie przejrzyste sponiewiera zmysł wzroku. Zamieszanie kufelka powoduje, iż uwalnia się większa ilość piany, która w spokoju przyjmuje barwę beżową, a po zakręceniu zawartością przybiera postać pomarańczowo- brązową. Aromatem przywodzi na myśl ciężkie, gęste jesienne powietrze płynące nad post górniczym regionem, pełne sadzy i wędzonych nut szynek wymieszanych z tlącym się drewnem. Pachnie na tyle wybornie, że aż ma się ochotę zanurzyć w smolistej głębi zapachów, ciężko to wyrazić, ale odnoszę wrażenie jakbym włożył głowę do komina od huty. Trudno uwierzyć, że najlepsze dopiero przychodzi z momentem przechylenia szklanicy do ust, całość rozpada się na miliony asfaltowych kawałeczków. Rzadko kiedy nie przeszkadza kwaskowatość, tu jednak pasuje jak kilof w ręku górnika, podkreśla ona wyraźnie czarną wytrawność, powoduje wręcz porządne pierdolnięcie w ustach piwosza. Na samym początku kosztowania najsilniej odczuwam na czubku języka, co zadziwiające, słoność. W późniejszym czasie ona staję się mniej odczuwalna, zapewne zanika ona pod ciężarem wędzenia i palenia, które usilnie gryzie w krtań. Sól ziemi czarnej zrodziła niebanalne piwo…
Zapach 10;
Smak 9,5;
Wygląd 10;
Ogólnie 9,5.
Wielkopolski Piwosz
Wreszcie znalazłem napój czarny, jak moja dusza. Stwierdzić, że to piwo jest ciemne to jak wymierzyć policzek dumie twórców. Trunek ten ma właściwość otchłani: jeżeli skupiasz nań wzrok, on w ciebie wbija swoje ślepia. Czekałem tylko aż pojawią się dwa, czerwone opale – niby oczy bestii, tam gdzieś między koroną pana piekieł koloru pianki z espresso a mrokiem. Spodziewałem się piwa gęstego smakiem niczym smoła, ale jest on niemal niezauważalnie rozwodniony. Co dziwniejsze, zamiast napisu „Ty, który wchodzisz żegnaj się z nadzieją” wraz z potężnym imadłem palonej goryczy wita nas sól. Koniec pierwszego łyku pozostawia posmak morza. Potem jest już typowo dla piekieł: palenie, kawowa kremowość, mocne akcenty wędzenia oraz zakwas. Przy kolejnych haustach ( nie: łykach – piwo pochłaniałem w zastraszającym tempie ) palce same układają się w szatański symbol zjadaczy kotów. Jest ono tak wyraziste i ostre jak metalowe gitary, miażdżące miałkość. Tego trunku nie interesują trendy, ma w dupie nasze zdanie, ale dzięki temu nie da się przejść koło niego obojętnie. Zauroczyło mnie właśnie dzięki tej bezkompromisowości. Pochyliłem się nad smolistym trunkiem i… znalazłem się w domu. Ciepło domowego ogniska bije z zapachu: skórki razowego chleba, kawy oraz gorzkiej czekolady. Oszołomiony znów patrzę w otchłań, smakuję piekło a wącham dom. To piwo oddaje w jakiś sposób mnie: człowieka zbudowanego z niepasujących do siebie elementów. Zagościło w moim sercu niczym potężny gitarowy akord a próby wyproszenia go ukrócił krótko: środkowym palcem.
Zapach 9,5;
Smak 9,5;
Wygląd 10;
Ogólnie 9,9;
Smakosz śląski
- Kraj pochodzenia: Polska
- Kupione: Wielbłąd, Chorzów.
- Cena: 10 zł,-