Movembeer Herbal APA

Ostatnio mam poważny problem z APA’mi, może nie tyle pożarłem się z nimi śmiertelnie, co przeżywamy lekki kryzys znajomości stanów późnych: przejedliśmy się swoim towarzystwem i obydwoje, w swojej dufności sądzimy, że wiemy już o sobie wszystko. Od niebagatelnych roków pół zbywamy się więc szybkim, zdawkowym pozdrowieniem, które wyrywa serce dopiero po kilkunastu krokach, po kilkunastu sekundach łapie za organ i wyciska łzy – wszak kiedyś prowadziliśmy niekończące się rozmowy, dysputy oraz przerzucaliśmy się wyzwiskami. Każda następna APA zostawia mnie z obrzydliwie oklepanym, nudnym, szarym oraz brejowatym stwierdzeniem, którego szczerze nienawidzę a często wytaczam mu wojnę na życie oraz bohaterską śmierć: „ To co było nie wróci już”. Wiem, brzmi jak tekst Kristofera K. lub innej Marysieńki: frazes rodem z kiczowatej karuzeli czy kolorowego jarmarku. Wróćmy jednak do mojego APA’owego zjazdu absolwentów:


piwnakompania_movembeer_herbal_APA_02

Nasze ponowne spotkanie miało wszelkie znaki nieba oraz ziemi, by mogło zostać nazwane katastrofą. Ba! Istna apokalipsa niezręczności, niepozbawiona nie-wybuchów niezręcznej ciszy. Epatowała nicością, pustką brakiem czegokolwiek – ot parę cytrynowych zdań, wymiana bezsensownej gatki szmatki: zbyt zamulającej kolendry oraz sucha wymiana faktów, niby ten osad, który osiada na całości gardła, podniebienia i języka. I tak rozstaliśmy się. Nie było niegdysiejszych rozmów o tematach dla odmiany ciekawych – brak zaskoczenia orzeźwieniem: nie to, że go nie było, tylko doznałem go już zbyt dużo; brak zachwytu innością goryczy, bo, uchowaj Wielki Potworze Spaghetti, nie jest już inna. Jest…taka, jak wszystkie inne; jest jak mundurek domów mody, który nosi prawie każda samica; jest jak odpowiedź na pytanie: co robisz w wolnym czasie? „Yyy… Spotykam się z przyjaciółmi, słucham muzyki i modlę się o pokój na świecie”. Wreszcie nic w nim nie sprawia mi przyjemności: zapach zatęchły, przekolendrzony oraz sztucznie perfumowany; na języku osiada przesadzoną zieleniną kolendry – płynem do mycia naczyń oraz ową nudną goryczą; gdy na nie patrzę tęsknie do chwil radosnego uwielbienia nowości zza oceanu, bo we mnie nie zostało z niego już nic. Nawet taka odrobina, by pochwalić ów mętny, słoneczny oraz miodowy kolor – na usta ciśnie mi się najsmutniejsze ze słów, które można wykrzyczeć staremu przyjacielowi w twarz: któryś z nas się zmienił. To koniec. Wyszedłem ledwo powstrzymując płacz, ale uśmiechałem się do ciepłych wspomnień.

Zapach 3;

Smak 4;

Wygląd 4;

Ogólnie 4.

Smakosz śląski

  • Kraj pochodzenia: Polska;
  • Kupiono: Dobry Chmiel, Katowice;
  • Cena: ~9zł.

piwnakompania_movembeer_herbal_APA_01

Reklama