,,Yo ma ha yo ma so…” grało mi w głowie w czasie, gdy otwierałem to najbardziej muzyczne piwo w historii kosztowań, a tańcując stopą w rytm dancingowych hitów o mało co nie uroniłem paru kropel świetnie zapowiadającego się piwa. Uspokoiwszy się nalałem zgrabnie do szklanicy i momentalnie ukazał się moim oczom widok bąbelków, ale co najlepsze nie spoglądałem na nie z góry, a z dołu.
Wyglądały jak chmury post burzowe typu mammatus silnie skupione przy sobie, nierozdzielne jak Syzyf i głaz spleceni w nieśmiertelnym uścisku. Unosiły się one nad taflą bursztynowego trunku powodując u mnie zwiększony ślinotok powodując, że wygląd mój mocniej przypominał czworonożnego przyjaciela w czasie upałów aniżeli człowieka. Resztkami sił opanowałem drżenie wypielęgnowanych dłoni i powziąłem kielich przechylając do ust. Połać języka, jak fala z dyskotekowego głośnika noszącego wszystkie nuty ,,Modern Talking Greatest Hits„, zalała mi cytrusowa gorycz napakowana uprzejmym chmielem, który wyraźnie odcisnął swoje szlacheckie piętno i nadał piwu wyraźnego gorzkiego całokształtu.
Choć i tak wywąchując aromat trunku można odnieść wrażenie, że gorycz powinna być solidniejsza, gdyż zastosowanie chmielenia na zimno wyszło wyśmienicie powodując podkręcenie cytrusowych aromatów. I właśnie w tym czasie dopadła mnie zaskakująca myśl, dlaczego smak tak szybko ulega rozmyciu?
Porównując aromat i smak oczekiwałoby się kontynuacji goryczy, oczekiwałoby się by ta niebywała ziołowość od czasu do czasu wybijająca się ponad stan była silniejsza. Czas kończyć, gdyż zaczynam doszukiwać się wad, które nie odbierają radości z kosztowania, a nawet dzięki nieoczekiwanym zwrotom akcji, dają uczucie szaleństwa…modern drinking zobowiązuje!
Zapach 9,5;
Smak 8,5;
Wygląd 9;
Ogólnie 9.
Wielkopolski Piwosz
- Kraj pochodzenia: Polska
- Kupione: Alkoshop Gniezno ul.Roosevelta,
- Cena: ~ 8 zł.