Czy ta substancja mogła być własnością jegomościa o imieniu Alf? Tego się raczej nie dowiemy, gdyż w zamierzeniach miał być to żart, a piwo to jest reportażowo poważne. Jest, choć może to z uwagi na bliskość jego Dnia Sądu, sztywne. Objawia się to głównie w zapachu, który jest niczym stara szafa pełna molobójczych kul. Wonią przypomina mi to święto, co to zawsze jest wspominane przy rozmowach o szybkości przemijania, odbywających się podczas przypadkowego spotkania pod B. („Zobacz Grażynko, jak ten czas leci. Za niedługo wszystkich świętych…”).
Jaki ma to związek? Piwo atakuje nos starym, zatęchłym futrem „tej” ciotki. Jest w nim również krocie żyta, jednakże agresywne a gimnazjalne to zboże – nieprzyjemnie ostry ma zapach. Idąc dalej tokiem święta przemijania (wszak zobacz, drogi Czytelniku, jak ten czas leci – wszystkich świętych za pasem! Ponarzekajmy jak ten zegar szybko tyka, my przyzwyczajeni do kalejdoskopu schematów) i w smaku dostrzec można pewną analogię. Jest zatęchły. Ma ten płomyczek pojedynczego znicza, swoją kwaśność – lecz i ta jest ciężka niczym nieodzowny bigos. Światełko w tunelu, jakie nieraz chciałbym zobaczyć podczas politycznej tyrady pseudomondrości, a jakże – istnieje w postaci znikomego ukłucia świeżości w goryczy.
Spojrzeć na to piwo, to jak przejść się o mrocznej północy po rozświetlonym pamięcią cmentarzu, z parą wysypującą się z ust jako przewodnikiem. W tym dniu, wyobrażasz sobie, drogi Czytelniku, coś wspanialszego? W to zepsute święto, będące pretekstem do bezczynności szczęśliwe pochowanym trzy metry pod ziemią. I ten pretekst zostałby tam, gdyby nie kilka niepotrzebnych słów o nieśmiertelnej duszy.
Smakosz śląski
- Kraj pochodzenia: Polska/Dania;
- Kupiono: dobrychmiel.pl
- Cena: 7.50,-.