Unosić się – tuż nad powierzchnią tego trunku – to byłby cud. Zjawiskowy, oniryczny i niestety odrobinę, tycią, maluczką, nutową, nieznaczną, serowy. Drewniany i wytrawny niczym dębowa, kapitańska noga rzeźbiona przez samego Michała Anioła – czy nawet przez jego muzę. Są boskie owoce, w których objęciach traci się ogrom słodu i ciężar, jaki barokowe zdobienia potrafią za sobą zostawiać.
Wąchać je, to jak przechadzać się po łące pełnej kwiatów, co wonieją świeżością wina (bez okropnego zapachu fermentacji owoców), po łące pełnej zbóż, co suchością i ciężarem, które składa na ich barki świat, ciężarem wyżywiania, ciężarem roli, zioną. Jak wolny od trosk bezkres takiej łąki – wsiąkać i bez końca zakwitać na nowo. Dużo w nim także owoców, moreli, co leżą podwieszone pod sufitem z nieba, na przeźroczystych półmiskach utkanych wprost z intensywności przeżycia. Spacer po nieskończonym urywa się w miejscu, gdy przyjdzie nam się napić z tego kielicha podstawionego przez rusałki – smak jest bardziej ulotny, jego delikatna kwaśność oraz słodycz sprawia, że od podłoża odrywają się stopy. Brakiem alkoholu, ukryciem jego doskonałym, wyrastają skrzydła. I ze skrzydłami spadać przychodzi – serowy posmaczek na samym końcu urzeczywistnia to piwo.
Pomimo machnięć, wysiłku, potu – na próżno – zbliża się bezkresna, mordercza ziemia. Już wyciąga ramiona, by objąć po wieki, a tu barwa – przepiękna, mroczna, mętna, głęboko-bursztynowa – tworzy pianę, która ratuje przed śmiercią. To ona nas obejmuje, zostawiając grunt w rozczarowaniu. Po upadku okoliczny krajobraz uległ zmianie – wszystko to okazało się być maskaradą. Kłamstwem wypowiedzianym w ucho, słodkim przekłamaniem – teraz są serowe pagórki, równie bezkresne. Mdłe. Nijakie.
Chcąc rzucić się w objęcia piany, na powrót o wszystkim zapomnieć i wzlecieć może raz jeszcze – brak tego wszystkiego zatrzaskuje wieko, bam. I nicość – nie taka, która zapewnia spokojny komfort, tylko ta z dozą niepokoju. Bo została na łące tylko serowa pustać, bo lotu wzbraniają ulepione syropem okowy, bo piana zniknęła, gołą barwę zostawiając. Wszystko niknie – wilk w skórze owcy, okazuje się być owcą. Owcą zagubioną pośrodku niczego.
Smakosz śląski
- Kraj pochodzenia: Polska;
- Kupiono: Chmielobrody, Katowice;
- Cena: ~12zł;
Pluszak-owieczka nawiązująca do etykiety i opisu, mnie po prostu urzekła. Szczególnie jak „padła” przy drugim zdjęciu. 😀
PolubieniePolubienie
Baranek przeżył – szczęściarz!
PolubieniePolubienie