Jak zawsze spóźniony – stary konkurs, stary rok, stary…stary… Nowości, nowości nam trzeba! A jakby tak pozostać trochę poza swoim czasem? Spóźnić się. Zgubić.
Używać słowa schadzka, by wyśmiać wyświechtaną i koszmarnie pustą randkę. Pozostać w miejscu, mimo fal uderzających zewsząd – ni to z upartości, ni to z idealizmu tlącego się gdzieś pod dawno pogrzebanymi częściami jestestwa.
Broda tego piwa jest – jak każdego szanującego się trunku – mięsista, wytrwała niczym idee rewolucjonistów. Złamana biel – niczym flaga poddania, zadeptana wojskowym, brutalnym, posłusznym buciorem, tuż nad esencją słonecznej moreli. Niczym wspomnienie umierającego rewolucjonisty – o stronach rodzinnych, gdzie babcia robiła morelowe ciasto, z owoców jak późne lato.
Nos jest ciężki jak jego (tego rewolucjonisty) oddech. Jak jego przepełnione tęsknotą, żalem oraz przerażeniem serce. Dżem z pomarańczy – lekko podfermentowany, nic dziwnego, jego żona zawsze zostawiała go na parapecie, a on powtarzał, żeby tego nie robiła. Mocne i sprężyste, niczym odrzut karabinu, chmiele – zwyczajowo przed szereg wybija się Citra. Końcówka jest dziwna – jak jednorożec, niby majak agonalny – przyprawa do zup.
Wypowiada ostatni raz imię ukochanej, smakuje je – czuje pomarańcze, znów, uśmiecha się. Kwaśność ich oraz gorycz – świeżość jak pocałunek wśród pól i wiatru. Znów ciężar, wszak umiera, ale chłepce owe litery, jej brzmienie – o poranku i na wieczór inne. Gdy wschodzi słońce, jest jak kwaśna, nieskrępowana radość. Podczas zachodu staje się ciężka, przepełniona zmęczeniem, wrażenia wylewają się z niej jak banan rozlewa się na języku.
Koniec. Ostatni dech, złapany przez nieistniejącą śmiertkę. To było dobre życie – myśli. Ulatuje z niego te spostrzeżenie, unosi się do gwiazd w formie spokoju istoty, która już nie istnieje.
Smakosz śląski
- Kraj pochodzenia: Polska;
- Kupione: Galeria Alkoholi Wielbłąd;
- Cena: 8,50 zł.