Dawna recenzja, późnoooo letnia i to pisana ze strzępków myśli. Ale finalnie wyszło zadowalająco. Nawet bardzo!
Spodziewałem się radlerowej bryły cukru i aromatów wprost z koncentratu Ludwika, czyli mega zielona płyn plus aromat każdego małego dworca PKP tuż po myciu podłogi. Cóż to było za rasistowskie podejście z mojej strony, wspaniała polska Marynka okazała się być niezwykle wyrafinowaną w smaku wersją cytrynowego piwa. Umiarkowana goryczka krzątała się w pośpiechu po przełyku ustępując miejsca naturalnej i świeżej cytrynie, odzianej w lekką kwaskowatość, bez krzty lukrowanej słodyczy.
W to wczesno-jesienne popołudnie, odziany w ostatnie letnie promienie słońca siedziałem na przydomowych schodach i sączyłem smak minionych gorących miesięcy. Aromat południowej cytryny owiewał mą twarz, mościł się w nosie, powalał swą naturalnością i rozjaśniał co raz to mocniej myśl, że oto nadszedł kres ciepłych dni.
Pognany tymi myślami sięgnąłem do piwnicy po kolejną Lemonową Marynkę, cierpka cytryna ponownie zagościła w mym przełyku. Słońce zachodziło, a z nim lato. Ostatnie słodkie jaskrawe promienie słońca docierały do szkła i rozjaśniały słomkową barwę piwa, powodując efekt drugiego słońca, które promieniowało wprost z mej dłoni na schowany za drzewami tajemniczo jesienni ogród…
- Zapach 8,5;
- Smak 8,75
- Wygląd 9;
- Ogólnie 8,75.
Wielkopolski Piwosz